Hello! :)
Wróciłam z wycieczką, co prawda nie do końca w całości, ale jestem! :)
Zacznijmy od początku, jak to ja, kaleka, musiałam coś odwalić. Otóż drugiego dnia wycieczki idąc szlakiem w górach skręciłam sobie kostkę (skręcenie I stopnia). Ale to nie koniec moich "przygód". Żeby było ciekawiej ze szlaku zabrał mnie helikopter! Taaak, nie ma co - jak pierwsza kontuzja to od razu "po królewsku". Także mam już zaliczony lot helikopterem. Żeby było jeszcze ciekawiej - stało się to na Słowacji, inny język - ale starałam się ich słuchać uważnie. Jakoś dałam radę i po 2h byłam gotowa do wyjścia :)
Jest teraz takie powiedzenie: "Lot helikopterem za 2 euro" :D - tak tylko tyle mnie to wyniosło, a to dzięki temu, że mieliśmy wykupione świetne ubezpieczenie oraz posiadałam EKUZ.
Kolejne dni minęły mi na mniejszym zwiedzaniu niż innym. Dla mnie najważniejsze jest to, że wyjazd został mi zaliczony i nie muszę się z nim ponownie męczyć.
Jak widać pozostało mi już tylko 60 dni do wyjazdu! :) Boże jak ten czas szybko leci...
A co u Was słychać?
Pozdrawiam,
Marta xx