niedziela, 6 grudnia 2015

Jestem w Polsce...


Długo zastanawiałam się, czy napisać ten post. 

7 listopada obchodziłam moje 24 urodziny. Chociaż powiedzenie, że obchodziłam to o wiele za dużo. W piątek 6 listopada po obiedzie z chłopcami postanowiłam opróżnić kosz w kuchni. Wracając do środka do domu tak niefortunnie się poślizgnęłam, że kostka wywinęła mi się na zewnątrz i potem do wewnątrz. Myślałam, że to tylko skręcona kostka. Doczołagałam się do kuchni i zawołałam chłopców. Jeden z nich dał mi lód, drugi zadzwonił do hosta, który akurat był jakieś 300 metrów od domu. Host dał mi kolejny lód, pomógł usiąść na krześle. Dał mi też silne tabletki przeciwbólowe - a dokładniej potrójną dawkę niż powinno się dawać (przez pomyłkę, nie wiedział dokładnie co to za tabletki). Właśnie dlatego zawiózł mnie do szpitala. W szpitalu okazało się, że to nie skręcenia a złamanie dwukostkowe. 
Dla mnie to był szok. Zostałam poinformowana, że jako złamania są na dwóch stabilizacyjnych kościach i jedno z nich jest dosyć brzydkie to muszę mieć operację - otwarte nastawienie i stablizację wewnętrzną. Zostałam w szpitalu na 3 noce. 

Roztrzęsiona po wizycie lekarzy napisałam o operacji do hosta, który przyjechał mnie wesprzeć o północy. Byłam w kiepskim stanie psychicznym. Oprócz martwienia się o zdrowie, o moją pierwszą w życiu operację martwiłam się głównie jak sobie moja host rodzinka poradzi. Hostka napisała, że mam się nie przejmować, że cały czas jestem ich au pair, członkiem rodziny. Całą noc nie spałam tylko płakałam. O 6 rano zadzwoniłam do rodziców i powiedziałam co się stało. To był pierwszy moment, kiedy wolałabym być w Polsce z rodziną i przyjaciółmi. Na moje urodziny dostałam jako prezent operację... Najlepsze urodziny! Operacja przebiegła pomyślnie. W ten sam dzień odwiedziła mnie cała moja host rodzinka w szpitalu z tortem urodzinowym. Wpadła też moja przyjaciółka Magda, której serdecznie z całego serca dziękuję za opiekę. Jesteś kochana! 

Ze szpitala zostałam wypisana w poniedziałek 9 listopada wieczorem. Pierwszy tydzień spędziłam głównie w łóżku w pozycji leżącej. Dostawałam śniadanie, lunch i obiad do łóżka. Wyprawa do toalety na początku zajmowała mi pół godziny potem to 5-10 minut. Trudnością były schody (tak tak mam schody do łazienki - 6 stopni w dół i potem 2 stopnie do łazienki). W drugim tygodniu odżyłam. Wybierałam się już na dół, do kuchni. Spędzałam czas z chłopcami na siedząco. Miałam nawet babysittingi. 

Zapomniałam wspomnieć, że na nodze miałam gips i nie mogłam na niej stawać. Mam za to chłopaka a nawet dwóch: Stefan i Damon :D moje kule. 


Jestem w Polsce - wspólnie z Hostką stwierdziłyśmy, że lepiej dla mojego zdrowia jest wrócić do Polski i wyzdrowieć w otoczeniu rodziny. Wracam do Anglii w styczniu. Rodzinka cały czas mówi, że miejsce na mnie czeka i nikt mnie nie zastąpi - tym mam się nie denerwować. Po prostu będąc w Polsce zawsze ktoś jest w domu a w UK większość dnia byłam sama i już w depresję wpadałam. Trochę odżyłam w domu z rodziną. 
Za operację, pobyt w szpitalu, tonę leków i każdą wizytę u lekarza ortopedy nie płaciłam nic na szczęście. Po sprawdzeniu dokumentów i tego, że mam umowę o pracę w szkole mój NIN pokrył całość. Pani z NHS napisała, że mam pełne prawo do leczenia się w szpitalu w UK. 

Chciałabym napisać, że jestem pod wrażeniem opieki zdrowotnej w Anglii. Każdy z lekarzy przyszedł się ze mną przywitać, każdy złożył mi życzenia urodzinowe. Byli bardzo pomocni. Dostałam pokój jednoosobowy z plazmą, dużym oknem i łazienką. Nie robili problemu przy wypisie jak powiedziałam, że o 17:00 nie ma mnie kto odebrać, mogłam zostać jak długo potrzebowałam. 

Moja host rodzinka była i jest wielkim wsparciem. Pomagali mi kiedy tego potrzebowałam, pytali się cały czas czy czegoś potrzebuję. Czasem czułam się dziwnie i wtedy właśnie zauważyłam też, że rodzina na prawdę mnie potrzebuje. 

Także teraz siedzę sobie w Polsce od 25 listopada. Czas bardzo szybko leci. Minął już miesiąc od "małego wypadku". Chłopcy piszą do mnie, że tęsknią. Odliczają czas do mojego powrotu. Sama tęsknię za moim życiem w Anglii. Tęsknię za dzieciakami z pracy i za byciem zajętą cały czas. Nie mogę się doczekać jak do tego wrócę.

Pozdrawiam
Marta xx (i moja noga)